piątek, 31 lipca 2015

4

                                                                   Mirrors


Ponieważ z twoją dłonią w mojej dłoni
i z duszą na ramieniu mogę ci powiedzieć,
że nie ma miejsca, do którego nie moglibyśmy się udać
Po prostu ułóż swą rękę na szkle
A ja będę próbował cię przeciągnąć
Tylko musisz być silna






Perspektywa Lucy


Trzymałam w ręku szkicownik, a w drugiej kredki. Rysowałam na kartce pojedyncze linie, by czas szybciej z leciał. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Przecież ojciec przychodzi zawsze po północy, to kto teraz przyszedł? Usłyszałam dźwięk stłuczonego szkła. Zerwałam się z łóżko i zaczęłam schodzić na dół. Zauważyłam pijanego ojca przeklinającego pod nosem. Obok niego rzucały się kawałki stłuczonego szkła. 

-Co tak stoisz? Pomóż mi to sprzątnąć!- warknął.


Poszłam do kuchni po jakąś zmiotkę i szufelkę, a po 3 minutach wróciłam. Ojciec siedział na kanapie popijając jakieś piwo i oglądając powtórkę meczu. Zaczęłam po nim sprzątać. Oczywiście nie obyło się bez małych skaleczeń, których nawet nie chciało mi się przemywać. Już miałam znów zaszyć się w pokoju, gdy usłyszałam kolejne warkniecie i rozkaz.


-Przynieść mi piwo!- spojrzałam na kilka pustych puszkach piwa.


Weszłam do kuchni bierąc pierwszą lepszą puszkę z lodówki i zaniosłam ją ojcu. Spojrzał na nią z ukosa, wyrwał mi z ręki i rzucił prosto na moją twarz. Złapałam się za obolałe miejsce.


-Nie cierpię tego piwa!- wrzasnął.- Już sam sobie wezmę.


Szybko pobiegłam do pokoju na górę. Schowałam się pod pierzyną i zaczęłam cicho łkać. Usłyszałam przychodzącą wiadomość.


Ashley: Mam już wszystko przygotowane do L.A. Jeszcze tylko 3 dni.


3 dni i będę wolna. Wolna od problemów.


Calum: Nie wierzę, że za 3 dni będziemy już w tym mieście.


Schowałam do kieszeni telefon i zaczęłam kończyć swój rysunek co jakichś czas ocierając spływające łzy.









Perspektywa Nicoli, dzień wylotu, 23.43







Ostatni raz spojrzałam na mój pokój. Blado zielone ściany poobklejane różnym plakatami, drewniane biurko, duża szafa, która teraz była cała pusta, ciemno zielony dywan. Zamknęłam cicho za sobą drzwi i zaczęłam pomału schodzić ze schodów z moją dużą walizką. 


-Tylko nie obudź rodziców.- szeptałam.



Bałam się. Nie tego, że mnie przyłapią, ale że zostanę sama. Otworzyłam drzwi wyjściowe i pomału wychodziłam. Calum schował szybko moją walizkę do dużego bagażnika, a ja otworzyłam tylne drzwi. Siedział tam Michael ze wzrokiem wlepionym w komórkę, Ashley ze spuszczoną głową. Luke siedział za kierownicą, a Calum właśnie siadł obok niego.


-Gdzie teraz jedziemy?- spytałam.


-Na lotnisko.- odpowiedziała Ashley.


-A Lucy?


-Napisała, że sama przyjdzie.


-A Missie?- spytałam przypominając sobie o niej.


-To samo co ona.

Postanowiłam trochę rozwinąć temat Lucy.

-Znacie ją?

Wszyscy pokręcili głowami.

Na lotnisko przyjechaliśmy po dwudziestu minutach. Po rzeczach związanych z bagażami i biletami znaleźliśmy się w środku samolotu. Siedziałam obok Calum'a, a Lucy. Ashley siedziała z Missie i jakimś staruszkiem, a Michael z Luke'iem i jakąś blondynką. Spojrzałam na Lucy. Miała rozpuszczone włosy, a na jej policzku zobaczyłam kolejnego śniaka.

-Mogę jedną?- spytałam pokazując na słuchawkę.

Ona przytaknęła, a ja włożyłam jedną do ucha. Usłyszałam jakąś piosenkę, która strasznie wpadła mi w ucho. Spojrzałam na wyświetlacz. Midnight Red - Take Me Home. Zaczęłam śpiewać wraz z nimi co wywołało u niektórych oburzenie, a u innych paniczny śmiech. Po tym jak stewardessa zwróciła mi uwagę zaczęłam robić głupie zdjęcia z Lucy, której humor się poprawił.






____________________________



Kolejny  kiepski  rozdział. Jeśli ktoś to czyta to niech    skomentuję!



                               
            
                                                                                                                                                 Do zobaczenia, Victoria Recovery
























poniedziałek, 20 lipca 2015

3

Ciemna postać podeszłą do nas. Wciąż nie zdejmowała kaptura, ale zaczęła coś szukać w tylnej kieszeni. Wyjęła z niej białą kopertę i podała Ashley, która stała naprzeciw niej.

-Veronica była moją kuzynką.- zaczęła wyjaśniać Lucy, gdy Ashley zaczęła otwierać list.

-Czytałaś go?- spytał mulat.

-Nie. Kazała mi się z Wami spotkać i wtedy go przeczytać.

-Drodzy przyjaciele.- Ashley zaczęła czytać.- Jeśli czytacie ten list to znaczy, że mnie nie ma. Chciałam Was przeprosić. Musiałam. Po prostu musiałam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Mam tylko jedną prośbę do Was. Wiem, że każdy z Was ma problemy. Chcę tylko byście spełnili swoje marzenia. Ucieknijcie od problemów. Słyszałam, że chcieliście wyjechać do L.A. Na co czekacie? Nie odkładajcie tego. Spełniajcie je. Spełniajcie je, ale razem. Nie osobno! Razem. W grupie siła. Tęsknie za Wami. Nie płaczcie, Veronica.- skończyła czytać krótki list Ashley, a w jej kąciku oczu zauważyłam łzy.

Zresztą ja też płakałam. Chłopaki też byli blisko płaczu, ale się powstrzymywali. Przecież dla każdego z nas Veronica byłą ważna. Była naszym aniołem stróżem. Spojrzałam na Lucy. Nie mogłam zobaczyć czy płakała czy nie, bo zasłaniał mi kaptur. Okropnie mi było po stracie Veronici, a co dopiero miała do powiedzenia Lucy, która znała ją od dzieciństwa?

-Czemu masz kaptur?- spytał nagle mulat.

Lucy spojrzała na niego spode łba i jednym ruchem ręki zdjęłam kaptur. Moje oczy zamieniły się w pięciozłotówki, gdy zobaczyłam, że na jej twarzy pod okiem znajdował się siny śniak, a wargi były lekko fioletowe i popuchnięte. Spojrzałam na resztę. Mulat ze zdziwienia otworzył usta, ten z czerwonymi oczami patrzył na nią z tym samym wyrazem twarzy co ja, lokowaty ciemny blondyn spuścił głowę, a blondyn patrzył prosto na nią.

-Kto Ci to zrobił?- bąknęła Ashley.

-....- coś szepnęła, ale tak cicho, że nikt nie usłyszał.

Zapadła cisza. Blondyn zaczął wyjmować coś z tylnej kieszeni. Wsadził do ust cienkiego papierosa i zapalił.

-To co robimy?- odezwał się po chwili czerwonowłosy.

-Nie wiem, Michael.- westchnęła Ashley.

Okay, chłopak z czerwonym włosami to Michael.

-Ona ma rację powinniśmy się uwolnić od tych problemów.- zauważył mulat.

-Calum, ale my od tak nie możemy wyjechać do L.A!- krzyknęła Ashley.

-Czemu, nie?- spytał się blondyn wydmuchując dym.

Znów zapadła cisza.

-Zróbmy tak.- blondyn oblizał usta.- Za tydzień, kiedy rozpoczną się wakacje zbieramy się na lotnisku z biletami i wyjeżdżamy. Proste, nie?

-A skąd weźmiemy kasę?- spytała Ashley.

-Każdy weźmie po trochu.

-A Missie?- teraz każdy spojrzał na lokowatego.- Jej rodzice są podobno nadziani.

No tak! Prawie bym zapomniała o ostatniej z czatu. Missie.

-Masz rację, Ashton. Trzeba się z nią skontaktować.

-Ale jak?

-Mam jej numer.- powiedział Calum na co wszyscy wytrzeszczyli oczy.

Skąd on miał jej numer?

-Świetnie. Zadzwoń dzisiaj do niej i powiedz o naszym planie. Pamiętajcie ani słowa nikomu. Macie tydzień na spakowanie się i uzbieraniu kasy.





_______________________________________

Kolejny rozdział najpewniej jutro. Zostaw komentarz!



                                                                                                                        Do zobaczenia, Victoria Recovery.


niedziela, 19 lipca 2015

2

(Znów z perspektywy Nicoli)



Nicola: Ile się znacie?

Ashton: Gdzieś ponad 4 lata.

Nicola: 4 lata?  A widzieliście się na żywo?

Ashley: Z chłopakami się nie widziałam.

Znali się ponad cztery lata i nie widzieli się na żywo? Przecież każdy z nich mógł się podawać za kogoś innego.

Michael: Mieszkamy wszyscy w Sydney, ale nawet nie pomyśleliśmy, by się spotkać. A ty gdzie mieszkasz?

Nie wiedziałam co odpisać. Nauczyciel przecież od pierwszej klasy zabraniał: "Nigdy nie podawajcie swoich danych nieznajomemu", ale przecież kiedy ja posłuchałam jakiemuś nauczycielowi? Zresztą powiedziałam jak mam na imię, co mi szkodzi?

Nicola: Na wybrzeżach Sydney*.

Ashley: Widziałam się raz z Veronicą.

Victoria: Jeśli chodzi o nią... zostawiła list.

Po raz pierwszy od rozpoczęcia rozmowy i jej aktywności, odpisała, ale to nie to teraz mnie ciekawi, ale list zostawiony przez Veronicę i dlaczego akurat dała do Victorii. Przecież mogłaby dać mi, Ashley. Czemu akurat Victorii?

Nicola: Jaki list?

Lucy: Musimy się wszyscy spotkać.

Ta Lucy ma u mnie minusa.

Luke: Spotkać? Nie możesz po prostu wysłać zdjęcie lub napisać?

I kolejna osoba, która dopiero teraz wzięła głos.

Lucy: Pasuję jutro o 16.00 w Central Business District?

Ashton: To, aż tak ważne, że musimy się spotkać?

Calum: Napisała nam, więc chyba musi być coś ważnego.

Ashley: Będę.

Calum: Ja też.

Ashton: Dobra, ja też.

Michael: Idę.

Ashley: Luke? Nicola.

Nicola: Będę.

Luke: Pójdę.

Spojrzałam na godzinę. 22.43. O kurde, zaraz rodzice przyjdą.

Nicola: Pa.

Szybko odpisałam, wyłączyłam komputer i zaczęłam przebierać się w piżamę. Przed wczołganiem się do łóżka i zgaszeniu światła słyszałam odgłos otwieranych drzwi i głośne rozmowy rodziców.




Obudziłam się około 9.00. Na moje szczęście jest dzisiaj piątek i nie muszę iść do szkoły. Zeszłam na dół - i jak każdy rano - zaczęłam robić sobie śniadanie. Konsumowałam płatki z mlekami, aż usłyszałam dźwięk w telefonie, który oznaczał nowe powiadomienie. Otworzyłam powiadomienie, a oczom ukazała mi się strona internetowa mojej klasy. Przewinęłam na dół i zobaczyłam zdjęcie z jednej lekcji. Oprócz wygłupiających się nastolatków była tam blondynka, a tą blondynką byłam ja. Poprawiałam wtedy swoje okulary, bo jak na złość zawsze, gdy pisałam zawsze mi spadały. Zobaczyła na opis.

Kujon poprawia gogle.


Od razu wyszłam ze strony i skończyłam jeść. W pokoju przebrałam się w białą bluzkę z różowym nadrukiem jakiegoś zespołu, getry i białe trampki. Próbując zbić czas zaczęłam grać w gry na komputerze.



Punkt 16.00 stałam w wyznaczonym punkcie i czekałam na resztę. Minęło kilka minut, gdy dostałam wiadomość.

Ashley: Idź na tył sklepu Oxferd.

Wyostrzyłam wzrok, by zauważyć sklep, bo ludzi w tym centrum handlowym było nie miara. Gdy zauważyła tabliczkę z napisem Oxferd podeszłam szybkim tempem omijając ludzi i skierowałam się na tył.
Stała tam dziewczyna o blond włosach z turkusowymi końcówkami, chłopak z czerwonymi włosami, chłopak o ciemnoblond włosach, mulat* i blondyn z kolczykiem w wardze.

-Wyobrażałam Cię trochę inaczej Nicola.- stwierdził Calum na co oberwał od Ashley.

-Gdzie Lucy?-spytałam.

-Idzie.- kiwnęła głową Ashley.

Odwróciłam się w tą stronę i zobaczyłam postać ubraną na czarną. Spod kaptura wystawały ciemne kosmyki włosów, a ręce miała w kieszeniach.




_________________________________


Kolejny rozdział za nami. Kolejny być może po jutrze. 



*Nie wiem czy wybrzeża Sydney istnieją, ale weźmy, że tak xD
*mulat to mieszaniec białej i czarnej rasy człowieka

                                                                                                             Do zobaczenia, Victoria
                                                                              

środa, 15 lipca 2015

1

(Rozdział z perspektywy Nicoli)

Patrzyłam tępym wzrokiem na link do strony, która "odmieni moje życie". Przygryzłam wewnętrzną część policzka i głośno westchnęła. Wejść czy nie wejść?

- Raz się żyję...- szepnęłam i kliknęłam link.

Na początku strona była cała biała, chociaż była już załadowana. Później wyskoczyła mi tabela. Trzeba było napisać swój nick i hasło. Po kilku stuknięciach w klawiaturę i wciśnięciu Next, pojawiła się kolejna tabela.

- Klikając Yes jesteś zapoznana z regulaminem.

Ten regulamin przeczytałam już dawno. Stronę podała mi jedna przyjaciółka na czacie. Była jedyną osobą, która mnie rozumiała. Mogłam z nią szczerze porozmawiać i nie zatajać żadnych szczegółów. Znałyśmy swoje życia na wylot, a przecież na żywo się nie widzieliśmy. To dla niej traciłam swój czas i się z tego cieszę, bo najpewniej teraz użalałabym się w kącie, a dzięki niej mam więcej siły. Veronica, bo tak miała na imię, miała wiele gorsze problemy od moich, ale dawała radę. Zawsze mi powtarzała czas leczy rany.
Kliknęłam Yes i już po paru sekundach pojawił się nagłówek z napisem po obcemu, a na dole znajdował się duży czat. Po prawej mogłam zobaczyć aktywnych.

- Luke, Michael, Ashton, Ashley, Calum, Nicola.- przeczytałam nie omijając siebie.

Po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyostrzyłam wzrok, by zobaczyć kro napisał.

Ashley: Cześć, nowa.

Nowa? Czy to ja jestem nowa?

Michael: Może inaczej. Cześć, Nicola.

Spojrzałam na wiadomość od Michael'a i wystukując w klawiaturze litery odpisałam.

Nicola: Cześć.

Ashton: Kto Cię tu zaprosił? 

Miałam obawy. Powiedzieć im czy nie? Chyba za dużo o tym myśle.

Nicola: Veronica.

Przez parę chwil nikt nie odpisywał.

Calum: Kiedy Cię zaprosiła? 

Nicola: Trzy dni temu.

Ashley: Skąd ją znasz? Odkąd?

Nicola: Znam ją od dwóch lat. Rozmawialiśmy razem. Teraz mi nie odpisuje.

Ashton: Miała wypadek samochodowy. Nie żyje.

Nie mogłam uwierzyć. Veronica miała wypadek nie ma jej. Co teraz? Zostałam sama. Bez namysłu napisałam.

Nicola: Ile tu osób jest? Veronica też tu była?

Michael: Tak, była. W grupie jest jeszcze Missie i Lucy, ale ta druga raz się odezwała.

Nicola: Wy się wszyscy znacie?

Michael: Rozmawiamy tylko tutaj.

Nicola: O czym?

Ashley: O problemach.

Ashton: Naszych problemach.

Calum: Jeśli ty tu jesteś to też znaczy, że masz problemy.

Ma rację mam problemy. Teraz zostałam z nimi sama. Rodziców cały czas nie ma, przyjaciół nie mam, w szkole tylko życie mi uprzykrzają, a jedyne jak już co mi zostało jest ten czat. Powinnam chociaż spróbować. Może mi pomogą? Poznam ludzi co mają problemy jak ja. 

Nicola: Zgadza się. Mam problemy.

Ashley: Jakie?

Wahałam się. Czy mam powiedzieć im o moich problemach. Przecież znam ich co najmniej dziesięć minut i już mam się im żalić?

Ashton: Ashley, przecież ona Ci od razu nie powie.

Ashley: A racja. To może ja zacznę...

Nicola: Okay.

Ashley: Moi rodzice i siostry zginęły w pożarze. Przez 7 lat męczyłam się w Bidulu*, a gdy wyszłam wynajęłam mieszkanie w jakimś obskurnym bloku i żyję. Żyję wciąż, obwiniając się.

Byłam trochę zdziwiona jak opowiada mi o swoim życiu. Znamy się ledwo parę minut, a ona mi całe życie powiedziała. 


Nicola: Moi rodzice przez cały dzień są w pracy, w szkole mnie poniżają, nie mam przyjaciół.

Odpisałam i po chwili zobaczyłam przy imieniu Lucy znaczek, że jest aktywna.

 



_________________________________________________



Postanowiłam, że rozdział będzie z perspektywy drugoplanowej, Nicoli Sparks. Mam nadzieję, że błędów nie porobiłam (choć jestem do tego zdolna).


                      


                                                                                                                                 Do zobaczenia, Victoria Recovery