Ponieważ z twoją dłonią w mojej dłoni
i z duszą na ramieniu mogę ci powiedzieć,
że nie ma miejsca, do którego nie moglibyśmy się udać
Po prostu ułóż swą rękę na szkle
A ja będę próbował cię przeciągnąć
Tylko musisz być silna
Perspektywa Lucy
Trzymałam w ręku szkicownik, a w drugiej kredki. Rysowałam na kartce pojedyncze linie, by czas szybciej z leciał. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Przecież ojciec przychodzi zawsze po północy, to kto teraz przyszedł? Usłyszałam dźwięk stłuczonego szkła. Zerwałam się z łóżko i zaczęłam schodzić na dół. Zauważyłam pijanego ojca przeklinającego pod nosem. Obok niego rzucały się kawałki stłuczonego szkła.
-Co tak stoisz? Pomóż mi to sprzątnąć!- warknął.
Poszłam do kuchni po jakąś zmiotkę i szufelkę, a po 3 minutach wróciłam. Ojciec siedział na kanapie popijając jakieś piwo i oglądając powtórkę meczu. Zaczęłam po nim sprzątać. Oczywiście nie obyło się bez małych skaleczeń, których nawet nie chciało mi się przemywać. Już miałam znów zaszyć się w pokoju, gdy usłyszałam kolejne warkniecie i rozkaz.
-Przynieść mi piwo!- spojrzałam na kilka pustych puszkach piwa.
Weszłam do kuchni bierąc pierwszą lepszą puszkę z lodówki i zaniosłam ją ojcu. Spojrzał na nią z ukosa, wyrwał mi z ręki i rzucił prosto na moją twarz. Złapałam się za obolałe miejsce.
-Nie cierpię tego piwa!- wrzasnął.- Już sam sobie wezmę.
Szybko pobiegłam do pokoju na górę. Schowałam się pod pierzyną i zaczęłam cicho łkać. Usłyszałam przychodzącą wiadomość.
Ashley: Mam już wszystko przygotowane do L.A. Jeszcze tylko 3 dni.
3 dni i będę wolna. Wolna od problemów.
Calum: Nie wierzę, że za 3 dni będziemy już w tym mieście.
Schowałam do kieszeni telefon i zaczęłam kończyć swój rysunek co jakichś czas ocierając spływające łzy.
Perspektywa Nicoli, dzień wylotu, 23.43
Ostatni raz spojrzałam na mój pokój. Blado zielone ściany poobklejane różnym plakatami, drewniane biurko, duża szafa, która teraz była cała pusta, ciemno zielony dywan. Zamknęłam cicho za sobą drzwi i zaczęłam pomału schodzić ze schodów z moją dużą walizką.
-Tylko nie obudź rodziców.- szeptałam.
Bałam się. Nie tego, że mnie przyłapią, ale że zostanę sama. Otworzyłam drzwi wyjściowe i pomału wychodziłam. Calum schował szybko moją walizkę do dużego bagażnika, a ja otworzyłam tylne drzwi. Siedział tam Michael ze wzrokiem wlepionym w komórkę, Ashley ze spuszczoną głową. Luke siedział za kierownicą, a Calum właśnie siadł obok niego.
-Gdzie teraz jedziemy?- spytałam.
-Na lotnisko.- odpowiedziała Ashley.
-A Lucy?
-Napisała, że sama przyjdzie.
-A Missie?- spytałam przypominając sobie o niej.
-To samo co ona.
Postanowiłam trochę rozwinąć temat Lucy.
-Znacie ją?
Wszyscy pokręcili głowami.
Na lotnisko przyjechaliśmy po dwudziestu minutach. Po rzeczach związanych z bagażami i biletami znaleźliśmy się w środku samolotu. Siedziałam obok Calum'a, a Lucy. Ashley siedziała z Missie i jakimś staruszkiem, a Michael z Luke'iem i jakąś blondynką. Spojrzałam na Lucy. Miała rozpuszczone włosy, a na jej policzku zobaczyłam kolejnego śniaka.
-Mogę jedną?- spytałam pokazując na słuchawkę.
Ona przytaknęła, a ja włożyłam jedną do ucha. Usłyszałam jakąś piosenkę, która strasznie wpadła mi w ucho. Spojrzałam na wyświetlacz. Midnight Red - Take Me Home. Zaczęłam śpiewać wraz z nimi co wywołało u niektórych oburzenie, a u innych paniczny śmiech. Po tym jak stewardessa zwróciła mi uwagę zaczęłam robić głupie zdjęcia z Lucy, której humor się poprawił.
____________________________
Kolejny
Do zobaczenia, Victoria Recovery