Patrzyłam tępym wzrokiem na link do strony, która "odmieni moje życie". Przygryzłam wewnętrzną część policzka i głośno westchnęła. Wejść czy nie wejść?
- Raz się żyję...- szepnęłam i kliknęłam link.
Na początku strona była cała biała, chociaż była już załadowana. Później wyskoczyła mi tabela. Trzeba było napisać swój nick i hasło. Po kilku stuknięciach w klawiaturę i wciśnięciu Next, pojawiła się kolejna tabela.
- Klikając Yes jesteś zapoznana z regulaminem.
Ten regulamin przeczytałam już dawno. Stronę podała mi jedna przyjaciółka na czacie. Była jedyną osobą, która mnie rozumiała. Mogłam z nią szczerze porozmawiać i nie zatajać żadnych szczegółów. Znałyśmy swoje życia na wylot, a przecież na żywo się nie widzieliśmy. To dla niej traciłam swój czas i się z tego cieszę, bo najpewniej teraz użalałabym się w kącie, a dzięki niej mam więcej siły. Veronica, bo tak miała na imię, miała wiele gorsze problemy od moich, ale dawała radę. Zawsze mi powtarzała czas leczy rany.
Kliknęłam Yes i już po paru sekundach pojawił się nagłówek z napisem po obcemu, a na dole znajdował się duży czat. Po prawej mogłam zobaczyć aktywnych.
- Luke, Michael, Ashton, Ashley, Calum, Nicola.- przeczytałam nie omijając siebie.
Po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyostrzyłam wzrok, by zobaczyć kro napisał.
Ashley: Cześć, nowa.
Nowa? Czy to ja jestem nowa?
Michael: Może inaczej. Cześć, Nicola.
Spojrzałam na wiadomość od Michael'a i wystukując w klawiaturze litery odpisałam.
Nicola: Cześć.
Ashton: Kto Cię tu zaprosił?
Miałam obawy. Powiedzieć im czy nie? Chyba za dużo o tym myśle.
Nicola: Veronica.
Przez parę chwil nikt nie odpisywał.
Calum: Kiedy Cię zaprosiła?
Nicola: Trzy dni temu.
Ashley: Skąd ją znasz? Odkąd?
Nicola: Znam ją od dwóch lat. Rozmawialiśmy razem. Teraz mi nie odpisuje.
Ashton: Miała wypadek samochodowy. Nie żyje.
Nie mogłam uwierzyć. Veronica miała wypadek nie ma jej. Co teraz? Zostałam sama. Bez namysłu napisałam.
Nicola: Ile tu osób jest? Veronica też tu była?
Michael: Tak, była. W grupie jest jeszcze Missie i Lucy, ale ta druga raz się odezwała.
Nicola: Wy się wszyscy znacie?
Michael: Rozmawiamy tylko tutaj.
Nicola: O czym?
Ashley: O problemach.
Ashton: Naszych problemach.
Calum: Jeśli ty tu jesteś to też znaczy, że masz problemy.
Ma rację mam problemy. Teraz zostałam z nimi sama. Rodziców cały czas nie ma, przyjaciół nie mam, w szkole tylko życie mi uprzykrzają, a jedyne jak już co mi zostało jest ten czat. Powinnam chociaż spróbować. Może mi pomogą? Poznam ludzi co mają problemy jak ja.
Nicola: Zgadza się. Mam problemy.
Ashley: Jakie?
Wahałam się. Czy mam powiedzieć im o moich problemach. Przecież znam ich co najmniej dziesięć minut i już mam się im żalić?
Ashton: Ashley, przecież ona Ci od razu nie powie.
Ashley: A racja. To może ja zacznę...
Nicola: Okay.
Ashley: Moi rodzice i siostry zginęły w pożarze. Przez 7 lat męczyłam się w Bidulu*, a gdy wyszłam wynajęłam mieszkanie w jakimś obskurnym bloku i żyję. Żyję wciąż, obwiniając się.
Byłam trochę zdziwiona jak opowiada mi o swoim życiu. Znamy się ledwo parę minut, a ona mi całe życie powiedziała.
Nicola: Moi rodzice przez cały dzień są w pracy, w szkole mnie poniżają, nie mam przyjaciół.
Odpisałam i po chwili zobaczyłam przy imieniu Lucy znaczek, że jest aktywna.

_________________________________________________
Postanowiłam, że rozdział będzie z perspektywy drugoplanowej, Nicoli Sparks. Mam nadzieję, że błędów nie porobiłam (choć jestem do tego zdolna).
Do zobaczenia, Victoria Recovery
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz